Elizabeth
Spojrzałam na widok za oknem. Był koniec lipca. Przyroda tętniła pełnią życia. Co rusz jakieś auto przejeżdżało przez ulice. Pełno ludzi przemierzało chodniki. Wszyscy się gdzieś spieszyli. Wzięłam kolejny łyk kawy z mojej filiżanki. Siedziałam w jednej z mugolskich kawiarenek w Londynie. Wzrokiem odnalazłam zegar wiszący na ścianie. Była godzina 16:15.- Gdzie ona jest? - pomyślałam zniecierpliwiona.
Usłyszałam otwierające się drzwi i charakterystyczny dzwonek oznaczający, że kolejny klient przybył do lokalu. Po krótkiej chwili ktoś przysiadł się do mojego stolika. Uniosłam wzrok na przybysza i od razu uśmiech zagościł na mojej twarzy. Przede mną siedziała niebieskooka blondynka, z lekko zakręconymi włosami i zgrabnym nosem. Ubrana była w żółtą marynarkę, białą bokserkę i krótkie, jeansowe spodenki.
- Cześć Lissa - zwróciła się do mnie Kassi.
- Spóźniłaś się - powiedziałam z wyrzutem. Dziewczyna na te słowa przewróciła oczami.
- Po co chciałaś się dziś spotkać, przecież miałyśmy to zrobić dopiero w sobotę - przeszła od razu do setna sprawy. Zmieszałam się nieco na te słowa. Myślałam, że trochę poczeka zanim o to zapyta. Westchnęłam cicho.
- Jest pewna sprawa, która nie może czekać - zaczęłam powoli - Postanowiłam, żebyśmy omówiły ją tutaj, niż w Dziurawym Kotle - wyprzedziłam jej kolejne pytanie. Przyjaciółka spojrzała na mnie z niezrozumieniem w oczach.
- Coś się stało poważnego? - zapytała z powagą.
- To znaczy tak, ale... Dostałam wczoraj pewien list - wyciągnęłam z torebki kopertę i podałam ją blondynce.
- Skąd go masz? - zapytała zaskoczona - Odebrałam taki...
- Zaraz zaraz - przerwałam jej szybko - Dostałaś go i nic mi nie powiedziałaś!?
- Yyy jakoś mi wyleciało z głowy - zaczęła się tłumaczyć.
- Dobra nie ważne - znów weszłam jej w słowo - W takim razie wiesz jaka jest jego treść. W odpowiedzi tylko kiwnęła głową.
- Co o tym myślisz? - zapytała.
- Powinniśmy to zignorować - odpowiedziałam.
- Może pójdziemy tam? Zobaczymy co chce, a potem wrócimy? - namawiała mnie Kassi.
- Ale po co? Przecież i tak się nie zgodzimy. Każdy wie, że cokolwiek jest związane z nimi, nie wychodzi nikomu na dobre - odparłam jej i znów wzięłam łyk gorącego napoju.
- Jestem tylko ciekawa. Przecież nic złego nie zrobimy, Elisa - kontynuowała dalej.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, nie słyszałaś? - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Ja nie wierzę w takie przesądy - Kassi długo mnie przekonywała i w pewnym momencie uległam. Wiem, że nie powinnam, ale też byłam ciekawa. Z drugiej strony obawiałam się tego co nas czeka. Później pożegnałam się z przyjaciółką i skierowałam się do najbliższego zaułku. Rozejrzałam się uważnie czy żadna niepożądana osoba mnie nie obserwuje, a następnie teleportowałam się do mojego domu. Wylądowałam w białym przedpokoju. Zdjęłam swoje buty i skierowałam się w stronę schodów.
- Już wróciłaś? - usłyszałam męski głos za sobą. Zignorowałam go i zaczęłam wchodzić po schodkach - Lisa poczekaj... - poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Spięłam się, ale starałam się to ukryć.
- Nie mów tak do mnie - zwróciłam się do niego ostro.
Wściekła zrzuciłam jego dłoń. Wpadłam do sypialni jak burza. Pomieszczenie było małe, w kolorze waniliowym. Po lewej stronie znajdował się regał z książkami i stolik z lampką nocną. Dalej pod oknem stało moje łóżko. Po prawej stronie było biurko i mała szafka. Podeszłam do niej i otworzyłam szufladę. Po krótkich poszukiwaniach znalazłam to czego szukałam. W dłoni trzymałam ramkę ze zdjęciem. Położyłam się razem z nią na łóżku i przyjrzałam się fotografii. Była na niej czwórka ludzi. Kobieta razem z mężczyzną oraz dziewczynka z chłopcem łudząco do siebie podobnych. To była moja rodzina. Pamiętam dokładnie moment kiedy robiliśmy to zdjęcie. Było wtedy słoneczne lato. Wszyscy razem wybraliśmy się na plac zabaw niedaleko naszego starego domu. Postanowiliśmy razem z bratem pohuśtać się na huśtawkach. Mnie bujał tata, a Alana moja mama. Byliśmy tacy szczęśliwi. Postanowiliśmy uwiecznić ten moment. Poprosiliśmy jakiegoś faceta o zrobienie nam kilku fotek. Westchnęłam głośno i przytuliłam zdjęcie do swojej piersi. Tak bardzo tęskniłam za tymi czasami. Czemu tak nie może być teraz? Czemu musiało się spieprzyć? Do tego jeszcze ten cały Thomas. To jest nowy facet matki. Gdy przychodzi do mojego domu panoszy się jakby był u siebie! Do tego ciągle mnie poucza! Nienawidziłam tego gościa. Leżałam jeszcze długo na łóżku i myślałam na swoim życiem. Próbowałam poukładać sobie wszystko w mojej głowie. Nim się obejrzałam odpłynęłam w objęcia Morfeusza.