Betowała : Aranel
Elizabeth
Kończyłam właśnie swojego tosta z dżemem, gdy koło mnie przysiadła się Kassi.
– Elisabeth, wiesz, co się stało?
– Może chociaż byś się przywitała? – odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie. Blondynka pocałowała mnie krótko w policzek i wlała do miski mleko. – Dobrze, w takim razie czemu spóźniłaś się na śniadanie – spojrzałam na zegar – aż dwadzieścia trzy minuty?
– Spotkałam po drodze Lily i wiesz, co ona mi powiedziała? – spytała przejęta, wsypując czekoladowe płatki.
– Nie, ale z pewnością mi to zaraz powiesz... – odparłam, pijąc łyk kawy.
– W Święto Duchów będzie impreza u Puchonów! – Spojrzałam na nią nie rozumiejąc jej ekscytacji – To za niecałe dwa tygodnie!
– Nadal nie rozumiem, co w tym takiego wspaniałego. – Dziewczyna wzięła do ręki srebrną łyżkę i zamoczyła ją w misce.
– Jak to co? Poznamy więcej osób, potańczymy sobie, odpoczniemy od nauki, same plusy. – Wymieniała na palcach.
– Kass, szkoła zaczęła się półtora miesiąca temu, a ty już narzekasz? – zapytałam lekko rozbawiona.
– Lubisz chodzić na lekcje, pisać referaty i ślęczeć nad książkami do nocy? – Spojrzała na mnie zaskoczona
– Oczywiście że nie, ale...
– W takim razie ustalone. Jutro jest wypad do Hogsmade, więc kupimy coś sobie odpowiedniego. – Westchnęłam i wstałam od stołu.
– Przecież mogę coś wziąć ze swojej szafy.
– Ostatnio jak tam zaglądałam, to o mało ataku serca nie dostałam. Wytłumacz mi, jak można nosić takie brzydkie swetry?! – Wyszłyśmy z sali i skręciłyśmy w lewo.
– Nie wiem, co ty od nich chcesz, są ciepłe, duże…
– I jak któryś z nich założysz, to wyglądasz jak ziemniak – podsumowała krótko.
– Dobra, niech ci będzie, ale nie porównuj mnie więcej do warzyw – zakończyłam temat.
– Co teraz mamy?
– Eliksiry – odparła zadowolona.
– No pięknie – mruknęłam, schodząc po schodach.
– Lisa, nie bądź taką pesymistką! Uwielbiam ten przedmiot, więc ci pomogę.
– Tak jak ostatnio? - zapytałam.
– Ej, to nie była moja wina! To ty dodałaś śluz gumochłona zamiast rogu garboroga! - krzyknęła oburzona, przez co zwróciła na siebie uwagę kilku mijających nas uczniów.
– Ja tylko kierowałam się twoimi wspaniałymi instrukcjami - odpowiedziałam spokojnie.
– To był sarkazm. Nie wiedziałam, że potraktujesz to na serio - rzekła tym razem nieco ciszej.
– Przecież wiesz, że eliksiry nigdy nie były moją mocną stroną – odparłam. – Jednak z drugiej strony warto było zobaczyć minę nauczycielki, kiedy wyrosły jej dwa wielkie, mówiące pryszcze na czole - dodałam z rozbawieniem. Kassi uśmiechnęła się na to wspomnienie.
– Okej, zbierajmy się już, bo nie zdążymy na lekcję – oświadczyłam i obie przyspieszyłyśmy kroku.
*
Zajęłyśmy miejsce w ostatniej ławce i zaczęłyśmy robić notatki z lekcji.
– Dziś zajmiemy się eliksirem zmieniającym kolor włosów. Dobierzcie się w pary. Instrukcja jest na stronie dwieście sześćdziesiąt dziewięć. Na zrobienie go macie dwie godziny. Jeśli będzie on prawidłowo przygotowany, w nagrodę zostaną przydzielone punkty dla waszych domów. Życzę powodzenia!
– W takim razie ja idę po składniki do szafki, a ty przygotuj kociołek – poinstruowała mnie dziewczyna.
– Dobrze – odparłam i otworzyłam podręcznik na odpowiedniej stronie.
Zabrałam się za gotowanie wody. Zapaliłam ogień pod garnkiem i zaczęłam czytać książkę. Według niej, pierwszym krokiem było wrzucenie swojego włosa do wrzącej wody. Ciecz szybko zmieniła kolor na miętowy. Uśmiechnęłam się. Jak na razie idzie mi dobrze.
– Dobra co dalej? – mruknęłam do siebie i zerknęłam znów w tekst. ,,Wrzuć rogate ślimaki’’. Niestety moja partnerka jeszcze nie wróciła ze składnikami, więc muszę trochę poczekać.
Mieszałam powoli ciecz, dopóki nie przyszła Kassi. – Dlaczego nie było cię tak długo? – spytałam, kiedy zauważyłam machającego do niej Pottera.
– Była kolejka, poza tym miałam mały kłopot z składnikami, lecz zdobyłam je. Wyobraź sobie, że nie mogłam dosięgnąć skarabeuszy, bo były na najwyższej półce. Po chwili podszedł do mnie ciemnoskóry chłopak, zdjął słoik i mi go dał. Chciałam mu podziękować, ale pojawił się James z pretensjami, zabierając mnie od niego – zakończyła zadowolona, dodając rogate ślimaki. Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem. – Co? – spytała, kiedy zobaczyła moją minę.
– Moim zdaniem było dość głupie – odparłam, mieszając w kociołku.
– Raczej urocze.
– Nie wiem, czemu cię to cieszy.
– Zdaję ci się, poza tym teraz nie czas na ploteczki, skupmy się na zadaniu... – Przewróciła
oczami i zaczęła czytać przepis w podręczniku.
– Od kiedy tak przykładasz się do nauki? – zapytałam podejrzliwie.
– Elisa – powiedziała przeciągle, zmęczona tym tematem.
– Dobra, już dobra – podniosłam ręce w geście poddania się i podałam jej muchy siatkoskrzydłe.
*
Ze względu na wyjątkowo piękną pogodę Lily wraz z Kass postanowiły wyjść na błonia. Ja niestety musiałam zrezygnować z ich propozycji, ponieważ miałam do napisania zaległe wypracowanie z historii magii. Udałam się w tym celu do biblioteki szkolnej. Miałam wybrać jednego z wybitnych czarodziejów i napisać o nim oraz jego osiągnięciach na dwie stopy pergaminu. Zdecydowałam, że poświęcę je Ignatii Wildsmitch, która wynalazła wszystkim znany proszek Fiuu. Potrzebna była mi do tego książka ''Słynni wynalazcy Świata Magicznego'', której jak na złość nie mogłam znaleźć. Postanowiłam, że poszukam pomocy u bibliotekarki. Niestety starszej pani nie było przy biurku, więc musiałam radzić sobie sama. Chodziłam między regałami od dwudziestu minut, a czasu miałam coraz mniej. Westchnęłam sfrustrowana. Gdzie ona może być? Wróciłam do wykonywanej wcześniej czynności, po kilku minutach w końcu osiągnęłam swój cel. Znalazłam wolny stolik i zabrałam się za zadanie domowe.
– Gdzie to może leżeć? – usłyszałam głos zza jednej z półek jakiś czas później. Uniosłam głowę do góry, ale nie znalazłam jego źródła. Powróciłam do pisania, jednak hałas upadających książek zupełnie mnie rozproszył. Wstałam z krzesła i ruszyłam w głąb pomieszczenia. Na podłodze, pod stosem tomów, leżał ciemnowłosy chłopak. Był chudy, średniego wzrostu, miał brązowe, małe oczy i zgrabny nos. Po krótkim spojrzeniu na jego szatę zauważyłam, że należy do Hufflepuffu.
– Czy musisz tak hałasować? W bibliotece obowiązuje zupełna cisza – zwróciłam się do niego szeptem.
– Przepraszam, ale to nie moja wina... – zaczął się tłumaczyć, ale przerwałam mu, przykładając palec do ust. Wróciłam na swoje miejsce i po niedługim czasie dokończyłam referat.
– Dobranoc – pożegnałam się z bibliotekarką, zanim wyszłam.
*
– Co tam masz? – zapytałam, kiedy zobaczyłam przyjaciółkę siedzącą na moim łóżku z kopertą w ręku.
– List do ciebie. – Zmarszczyłam brwi i wzięłam go do ręki.
Droga Córko !
Wybacz, że ostatnio nie pojawiłem się na naszym spotkaniu, ale zatrzymało mnie parę ważnych spraw. Dowiedziałem się, że będziesz uczyć się w Hogwarcie. Ja także do niego uczęszczałem. Zawiodłem się jednak na Tobie, gdy usłyszałem, że trafiłaś do tego nędznego Gryffindoru. Nie wiem, co Tobie strzeliło do głowy! Na szczęście w szkole pracuje mój dawny kolega Adrian, który Cię przypilnuje. Będzie mi o wszystkim mówił, co wyprawiasz, więc radzę Ci się pilnować.
Z poważaniem
John Harper
Po przeczytaniu treści zawartej w liście coś się we mnie zagotowało. Co on sobie myślał! Skoro nie wywiązuje się z obowiązków rodzicielskich, to będzie mnie kontrolował? No chyba go grzeje!
Przyjaciółka zajrzała mi przez ramię i prześledziła szybko tekst.
– Za kogo on się uważa! - krzyknęłam, rzucając papier w kąt. – Nie będzie mi życia układał!
– Co zrobimy? – spytała, ignorując mój wybuch. Podeszłam do okna i oparłam się o parapet. Spojrzałam na widok za oknem. Było ciemno. Dopiero kiedy zmrużyłam oczy, mogłam zobaczyć zarysy jeziora i księżyc odbijający się od jego tafli. Zakazany Las spowiła mgła, a gałęzie drzew poruszały się lekko na wietrze, przez co wszystko wydawało się mroczniejsze.
– Musimy coś wymyślić i to szybko – odparłam, nie odrywając wzroku od szyby – zanim pokrzyżują nam plany.
Rozdział fajny, choć troszkę krótki :)
OdpowiedzUsuńBędziemy zaglądać częściej! ;)
Życzę wytrwałości!
http://hogwart-na-wieki.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń